Wyrok: depresja, brachu
Napisałem artykuł na temat depresji wśród mężczyzn i dlaczego tak często chowają to i walczą ze swoimi demonami samemu, w sekrecie. Nie chciałem, żeby brzmiało to jak zlepek banałów i farmazonów z artykułów, które już powstały, lub co gorsza, jak wyplute przez AI, więc pisałem o swoim doświadczeniu. I napisałem. Ale koniec końców całość skasowałem.
Nie dlatego, że to, co pisałem to bzdury. Ale dlatego, że wzbierała we mnie ogromna złość na niesprawiedliwości jakie mnie spotykały. Jak dużo musiałem walczyć z uprzedzeniami i jak to mimo tego całego postępu w świadomości na temat depresji ciągle jest ciężko w tym temacie i trzeba dalej dużo walczyć, żeby to było traktowane poważnie. Frustruje mnie jak często widzę pod materiałami na temat problemów mężczyzn komentarze z oburzeniem głoszące, że kobiety też mają ciężko, więc dlatego się na mężczyznach skupiamy. (Nie neguję problemów kobiet, jest na ten temat dużo dialogu i do niego też się przyczyniamy, jednak nie chcę się licytować na kto ma gorzej, tylko chcę, żeby każdy miał swoją przestrzeń do sięgania po pomoc.) Dopiero osoby bezpośrednio związane z problemem miały w sobie trochę taktu, czyli psychiatrzy i psychoterapeuci, chociaż i tu zdarzają się straszne historie (sam jednej doświadczyłem). Wściekałem się pisząc o osobach, które mnie słownie zapewniały, że przy nich mogę się czuć bezpiecznie, ale jak przychodziło co do czego, to ich działania mówiły głośniej i wołały „nie ma tu przestrzeni na Twoje problemy na dłużej niż 10 minut. Jeśli w tym czasie nie wyzdrowiejesz, to znikam.” Osoby, które mnie tak traktowały, wykazywały szczególny trend demograficzny, przez który automatycznie jestem uprzedzony do tej demografii i przed nimi będę się chronił (ale nie chcę zarażać uprzedzeniami, więc pozwolę Wam dokonywać własnych odkryć). Niczym czerwona płachta na byka działa na mnie korporacyjna hipokryzja zalecająca jogę na przepracowanie zamiast dopasowywanie celów do łatwiejszych do osiągnięcia. Kto się nie dopasował, nie pracował długo. Zgłaszanie problemu spotyka się z początkową wyrozumiałością, po chwili czuć łatkę, której nie można udowodnić. Kiedy „nagle” zaczynasz być autentyczny, osoby, za które przyjąłbyś kulkę czasem okazują się tymi, którzy właśnie ciągną za spust.
Najprawdopodobniej nie piszę tego do stałych czytelników, osób świadomych problemu. Osoby, do których piszę nie wyszukają tego tekstu, bo u nich przecież „wszystko w porządku, są tylko trochę zmęczeni.” Przecież się uśmiechają, prawda? Zatrważająca liczba mężczyzn boi się braku zrozumienia i konsekwencji z tego płynących. Kara za wrażliwość często jest ogromna. Liczne związki rozpadły się przez to, bo kobieta nie była w stanie na swojego faceta spojrzeć tak samo. Bo teraz widziała w nim człowieka, a nie swoją wyidealizowaną wersję niezachwianej opoki i się to jej nie podobało.
Dlatego jeśli to czytasz, podrzuć swojemu koledze, bratu, partnerowi, etc. i zaznacz, że spotykamy się regularnie w gronie, które rozumie te problemy i nie będzie za to oceniało. Jak na razie widujemy się w Gdyni, ale osób z tymi problemami jest naprawdę dużo, więc chcemy rozpocząć takie spotkania również w innych częściach Polski, a także online. Jeśli możesz, wesprzyj nas. Bezpośrednio swoim czasem, przy pomocy zrzutki (https://zrzutka.pl/e3gvw3), polecając nas znajomym i nieznajomym, albo nawet prostymi reakcjami i komentarzami pod naszymi materiałami, żebyśmy mogli trafić do jak najliczniejszego grona. Nawet to, że to czytasz jest dla nas pomocne i sprzyja dialogowi. Rozmowie, która może ratować życia.
- Posted In:
- Wpisy członków
Leave a Reply