MÓJ OSOBISTY JEZUS – FRAGMENT MOJEJ KSIĄŻKI PT. „ZACZYNAM ROZUMIEĆ” 683 1024 Marcin Szmidtke

MÓJ OSOBISTY JEZUS – FRAGMENT MOJEJ KSIĄŻKI PT. „ZACZYNAM ROZUMIEĆ”

Brzdęk kufli piwa nie był specjalnie głośny. W gwarze lokalu ledwo było słychać rozmowy przeprowadzane z odległości dawno już przekraczającej granicę intymną. Dzisiaj odbywała się integracja, więc firma wynajęła cały klub dla swoich pracowników. Rok zakończyli całkiem nieźle, więc szef szarpnął się, aby zaprosić oddziały z całej Polski. 50 osób na Sali już bawiło się bardzo dobrze. Od pół godziny pierwsze pary jakimś cudem znajdywały sposób aby poruszać się w rytm piosenek Zenka.

Tomek zawsze był gadułą, więc od początku imprezy zabawiał gości, opowiadał anegdoty i sypał żartami jak urodzony komik. Cały ten czas przyglądała się mu Agnieszka z oddziału z Poznania. Po każdej puencie śmiała się najgłośniej. Kiedy wynajęty DJ zaczął puszczać pierwsze piosenki stwierdził, że jego posługa zabawiania wszystkich już się zakończyła. Teraz może czas, aby i on się zabawił.

Swoją strefę intymną najpierw pokonali podczas rozmowy przy barze, zamieniając długo spijane browary na szybkie szoty. Kiedy skończyli szóstego kamikaze skończyli też część pijacką i skierowali się w stronę parkietu. Tomek jednak nigdy nie lubił Zenka, ale wydało mu się, że Agnieszkę chyba jednak polubi. Z braku dobrego miejsca dla siebie, poszli do toalety oddalonej najdalej od imprezy. Tak jak im się wydawało, do tej daleko pijany umysł ich kolegów ich nie zaprowadził. Po wszystkim spojrzał na telefon. 2.03 w nocy. Był jeszcze SMS od żony. Baw się dobrze, tęsknię.

Wszystkie uzależnienia rozgrywają się w toalecie.

Dlaczego powiedziałem „uzależnienia”? Pewnie tak jak ja masz parę znajomych, którzy uważają, że człowiek nie urodził się monogamistą i potrafią Ci przywołać na to co najmniej kilka badań pseudonaukowych. Ale na pewno masz też znajomych, którzy mówią, że palą bo lubią, piją bo im smakuje i obżerają się bo oni bez mięsa/ciasta/czegoś tam innego by nie mogli. Kiedy stymulujesz się czymś lub w tym wypadku kimś, to najpewniej w takim razie starasz się sprawić sobie czymś szybką przyjemność, aby mniej bolało. W jakimś stopniu uzależniasz się – jesteś zależny/ a od tej substancji. Ale boleć będzie dalej i bardziej, bo boli zupełnie gdzie indziej, a po wprowadzeniu substancji następnego dnia będzie kac. Najgorszy chyba jest ten moralny co? Przepraszam, znowu przerywam historię, wróćmy do Tomka.

Rano obudził się w swoim pokoju z kolegą. Firma zawsze wynajmowała koedukacyjne dla dwóch osób, zawsze tej samej płci. Pracownikom tłumaczyli, że to dlatego, że chcą aby się zintegrowali, ale Tomek zawsze uważał, że szef jest żyła i nie chce za dużo wydawać na swoich pracowników. Panowie spakowali się, zeszli na śniadanie do hotelowej restauracji, gdzie spędzili następną godzinę starając się przełknąć jakieś tłuste śniadanie – najlepsze na kaca. Wspominali ekscesy wczorajszego wieczoru, obiecali sobie tak jak zawsze, że będą teraz w stałym kontakcie i tak jak zawsze były to słowa rzucone na wiatr. Po wciśniętym w siebie posiłku czas już było wracać do domu – doba hotelowa kończyła się o 10.00, tak więc Tomek punktualnie o 11.00 był już w drodze do domu.

W samochodzie zadzwonił do Anety i powiedział jej wszystko to co się mówi żonie po firmowej imprezie. Nic ciekawego się w sumie nie działo, parę osób się nawaliło i wbiło gwoździa w stół, a Tomek jeszcze przed końcem imprezy poszedł do pokoju. Nie napisał do niej przed snem, bo nie chciał jej budzić. Na koniec dodał, że ma jeszcze 3 godziny drogi i już niedługo z powrotem będą razem. Bardzo Cię kocham – powiedział, zanim rozłączył połączenie. Było to szczere, chociaż dzisiaj jakoś ciężko przechodziło przez gardło. Podgłośnił muzykę, tak aby była ona głośniejsza niż jego myśli, ale dzisiaj nic nie było w stanie ich zagłuszyć

Na co dzień byli dobrym małżeństwem. Tak mu się przynajmniej wydawało. Kochał ją i dzieci. Jego rodzice raczej rzadko mówili mu, że go kochają, więc on mówił to swoim dzieciom cały czas. Ciągle się pytał dzieci i żony co u nich słychać, co robią co robili. Bardzo denerwował się, jeżeli czegoś nie wiedział.  W ogóle dużo mówił. Często też krzyczał. W sensie każde małżeństwo się kłóci, więc i u nich nie dało się tego ominąć. Ale często te kłótnie wywoływał właśnie Tomek. Od początku był bardzo zazdrosny. Aneta czasem dostawała po uszach jak Tomek stwierdził, że za dużo się na kogoś patrzyła. Czasem sprawdzał jej telefon, czytał wiadomości, dzwonił w różnych porach sprawdzać co robi. Do tej pory nie zdarzyło się nic co miałoby świadczyć o zdradzie z jej strony. Aneta nigdy tego nie rozumiała, czasem wręcz miała ochotę go kurwa zdradzić, żeby chociaż raz miał racje. Ciągle czuła na sobie brzemię, była obwiniana o rzeczy, których nie robiła. Często zarzuca jej też, że czegoś mu nie mówi. Ale nigdy by nie zdradziła męża. Za bardzo go kochała. Łączymy się w końcu w pary nie po to, aby potem rujnować wszystko to co budowaliśmy tyle czasu, dla krótkich przyjemności.

Tomek wychował się w bardzo katolickiej rodzinie . W każdą niedzielę wychodzili całą rodziną do kościoła. Zbierali się w ciszy, szli do kościoła w ciszy. Na mszy oczywiście również nie wolno się odzywać. Po kościele na obiad przyjeżdżała rodzina ojca. Najpierw jedli posiłek, później wszyscy oglądali telewizje. Kiedyś przyjeżdżał jeszcze dziadek, ale umarł w zeszłym roku. Specjalnie nie da się odczuć tej straty, gdyż on też specjalnie nie był rozmowny. Był wojskowym, a poproszenie babci o herbatę brzmiało raczej jak rozkaz. Tomek obiecał sobie, że jego rodzina nigdy nie będzie tak wyglądać. Jest dzisiaj bardzo wylewny w związku i ciągle gada. 15 sekund ciszy brzmi dla niego jak cała wieczność.

Schematy nie muszą być traumami. To są różne zachowania, które kopiujemy lub – co równie złe – robimy dokładnie odwrotnie. Może to działać w taki sposób. Ojciec pił to ja też pije. Co mam robić? Z drugiej strony brat tej osoby może powiedzieć – mój ojciec pił to ja nie pije. To jest równie mocna więź z alkoholem w domu. Jest to raczej powszechna używka, w zdrowych ilościach służąca socjalizowaniu się tak jak kawa, herbata czy dla hipsterów yerba. Oba te zachowania wynikają z wewnętrznego strachu. Pierwsze jest oczywiście strachem przed pustką w środku, którą człowiek zalewa alkoholem. Drugą jest strach przed alkoholem – co też uzależnia tą osobę od tej substancji. Owszem powiesz, że ta zależność jest zdrowsza. Natomiast ten człowiek całe życie będzie żył w strachu przed alkoholem. A nie jest to najlepsza jakość życia. O uzależnieniach jeszcze porozmawiamy.

Wiedz, że w Twoim środku jest pełno tego typu zachowań. Tych będziesz strzec najmocniej. Tomek zawsze będzie zarzucał swojej żonie, że rozmawianie to dobra rzecz, przecież wszystkie kobiety chcą, żeby ich mąż z nimi rozmawiał. Raczej sam nie przyzna, że to jego strach powoduje, te wszystkie kłótnie. Strach przed ciszą. Tomek nie chce zostać sam, ze swoimi myślami. Niepijący syn alkoholika też żyje w strachu. Jak już mówiłem wszyscy w nim żyjemy.

Porozmawiamy teraz o tym co nam hula w głowie. Mam na myśli wewnętrzny dialog, który ze sobą przeprowadzamy. Trenerzy personalni wymyślili, że w Twojej głowie mieszka kilka osób: wewnętrzny krytyk, smutek, agresor i jeszcze chyba dwóch. Czyli masz chorobę już nie dwubiegunową tylko wielobiegunową. W istocie tak nie jest. Ty po prostu przeprowadzasz wspomniany dialog wewnętrzny między Tobą i cóż… Tobą. Więc jednak afektywna dwubiegunowość? Na szczęście nie. To po prostu kontakt świadomego umysłu z nieświadomym. I teraz zastanów się przez chwilę. Czy te myśli są pozytywne czy raczej negatywne? Czy częściej mówisz sobie, że np. to nie dokończone, to nie zrobione, jak możesz się tak zachowywać? Kiedy mówisz sobie, że jesteś taki, taka to jaki? Dobra, czuły, pełen miłości? Czy raczej głupi, spóźnialska, niedorajda?

Dobra wiadomość jest taka, że nie jesteś swoimi myślami. Można to sobie w łatwy sposób udowodnić. Zróbmy eksperyment. Jeżeli równie jak ja nienawidzisz takich zadań z rozwoju osobistego to wszystko się w Tobie buntuje. „A teraz odłóż książkę i zapisz 10 rzeczy, które były w niej zajebiste i pomogły Ci w życiu”. Fuj. Przysięgam nie będzie więcej ćwiczeń w tej książce, tylko to jedno.  Przeprowadzimy teraz świadomie dialog wewnętrzny. Musisz jedno zdanie powiedzieć na głos, więc dobrze, żeby były ku temu warunki. Jeżeli siedzisz teraz między ludźmi to wyjdź gdzieś, albo wymyśl coś. Wywołamy wilka z lasu. Powiesz zaraz jedno zdanie w myślach a drugie na głos. Lecimy.

To zdanie mówisz w myślach:

Cześć jestem podświadomość.

A teraz powiedz to na głos:

Cześć jestem świadomość.

I teraz tak. Ćwiczenia działają wtedy kiedy je wykonujesz. Więc może to zrób? Nie oszukujesz w tym momencie mnie, tylko siebie. Pewnie to Twoja podświadomość Cię teraz ogranicza, że to głupota, że tego nie róbmy, ale najczęściej w takiej sytuacji właśnie TRZEBA to zrobić. Więc zrób. Jeszcze raz i jedno za drugim, to ważne:

To zdanie mówisz w myślach:

Cześć jestem podświadomość.

A teraz powiedz to na głos:

Cześć jestem świadomość.

Ton głosu w Twojej głowie jest inny niż ton głosu, który wymawiasz na głos, prawda? Ja nigdy o tym nie myślałem, a jak to odkryłem to rozwaliło mi to głowę. Więc ta dam! Nie jesteś swoimi myślami. Co ważniejsze, nie myślisz swoich negatywnych myśli. Podpowiada Ci je Twoja podświadomość na podstawie rzeczy, których się nauczyła wcześniej w życiu. Zastanówmy się teraz wspólnie skąd te myśli się wzięły. Teraz będziemy potrzebować bardzo dużo otwartej głowy, bo zwrócę uwagę na kilka kontrowersyjnych rzeczy.

Z każdą masz prawo się nie zgodzić, natomiast Twoje oburzenie gdy powiesz sobie w głowie „nie no on się myli przecież jest tak albo tak” właściwie jest dla mnie czy dla Ciebie? Jak ponarzekasz sobie na mnie w głowie to myślisz, że nagle spłoną wszystkie egzemplarze tej książki i świat zacznie funkcjonować tak jak sobie to Ty wyobrażasz czy raczej po prostu starasz się zachować swoje myślenie? Tak czy inaczej tak jak mówiłem nie chcę tutaj obrazić żadnych Twoich uczuć ani wierzeń. Po prostu chcę zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Przeanalizujmy w takim razie to co się działo w naszym życiu w sensie dialogów wewnętrznych i zewnętrznych z otoczeniem.

Gdy jesteś dzieckiem. Wywracasz coś ze stołu, psujesz coś, dostajesz złą ocenę. Co słyszysz? Złe dziecko. Niegrzeczne. Idź do pokoju. Jak Ty się zachowujesz? W moich czasach jeszcze wpierdol się dostawało, jeżeli zepsute było drogie, albo wywiadówka poszła naprawdę źle.

Mówienie do dziecka, że jest niegrzeczne właściwie co oznacza? Zamienia rodzica we właściciela, dziecko w niewolnika i potem przekaz jest prosty. Zły niewolnik. Nie dobry. Mama siedzi z koleżankami i chciałaby pokazać im, że dziecko cicho siedzi bo mama kazała to siedzi cicho. Takie dobre jest. A tu przychodzi chce się bawić albo głośno się zachowuje. Do konta idź pojmałem Cię więc tego nie dostaniesz, tam nie pojedziemy. Albo w mordę, bo więzień jest Twój więc robisz z nim co chcesz. A kiedy niepilnowane dziecko coś stłucze to właściwie czyja wina? Natomiast to nigdy nie jest nasza wina. Zawsze kogoś innego.

Potem idziemy do szkoły. W Polsce 7 letnie dziecko spotyka się w szkole przez 7 godzin dziennie z trzydziestoma jak rodzice mawiali niegrzecznymi dziećmi. Więc po pierwsze serio? 7 godzin? Jak w domu nie potrafił przez 5 minut usiedzieć przy stole? To w szkole wytrzyma 8 x 45minut? Po drugie jak zamkniesz tam 30 osób, które musiały zamykać mordę w domu nie odzywać się, tłumić emocje bo płakać ani krzyczeć nie można to właściwie idealnie się złożyło. Bo teraz mamy w końcu gdzie tym emocjom dać ujście. Szkoła jest genialnym zapewnieniem dostatku klientów dla przyszłych terapeutów.

Więc jako, że Edytka ma pryszcze to wyżyjemy się na niej, bo brzydula. Tomek ma okulary, więc chyba wszyscy wiemy jaka będzie jego ksywa do liceum? Bo mieliśmy wszyscy takiego Tomka, który potem zamknął się w sobie, raczej dobrze się uczył. Czytanie pomagało mu przenieść się z tego nieprzyjemnego świata do tego przyjemnego, którego oferują karty książki. Jeszcze jest mały Ricky. Ten to to ciągle broi. Ostatnio Tomkowi stłukł okulary prawym prostym w buzie. Ale to tylko dzieci, one czasami tak się zachowują. A jak myślisz, gdzie on się nauczył w taki sposób zachowywać? Kto gdy się denerwował używał siły?

Ale szkoła to to nie tylko dzieci. To też system edukacji. Nie lubisz biologii? No to jedynka i jesteś głupi, bo nie potrafisz zrozumieć, że mitochondrium to bateria komórki. A to jest podstawowa wiedza tak jak wzór na deltę. Jak można nie rozumieć wzoru na deltę? Przecież Edytka potrafi znaleźć X to jak Ricky nie potrafi to jest jakiś gorszy. A na podstawach przedsiębiorczości nauczymy was podstawowych informacji takich jak wypełnienie PIT, co to jest podatek dochodowy itd… oczywiście, że nie. U mnie w szkole były to zajęcia wyrównawcze i rozmawialiśmy o rodzinie. Były też zajęcia z wychowania do życia w rodzinie – czyli takie zajęcia wyrównawcze dla patologii. Prowadziła je oczywiście nauczycielka po drugim rozwodzie.

Na lekcjach będą Ci wciąż przypominać, że jesteś Polakiem. A Polak to taki męczennik Europy. Odparliśmy Ruskich, pomagaliśmy Bonapartemu, a jak nam kraj rozbierali to nikt nam nie pomógł. Ale przetrwaliśmy 123 lata. Bo tacy jesteśmy męczennicy, że będziemy siedzieć i cierpieć i nigdy się nie poddamy.

Lecimy dalej przez życie więc musimy jeszcze dodać – kościół. Przychodzimy najpierw czasami w niedziele z rodzicami. Potem już częściej sami, bo musimy komunię zdać. Ksiądz wychodzi na ambonę i każe wstać to wszyscy wstają. Każe usiąść to wszyscy siadają. Każe powtarzać, że jesteś grzesznikiem i to moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina, więc to też powtarzasz. 10 minut potem kazanie prawi. Dzisiaj wyjątkowo ciekawe, bo o tym, że życie w ubóstwie to nic złego. Bo nawet jak będziesz uciemiężony całe życie, to nic, bo potem życie wieczne Cię czeka. Więc teraz jak cierpisz… to właściwie dobrze.

Potem kazanie ksiądz kończy i karze przejść się swoim ministrantom z tacą. Dzisiaj kościół pełny więc w koszykach nieźle bo 1000 zł. Ale to nie dla niego, tylko na dach, który trzeba wyremontować. Odkąd skończyli to tak cieknie. Potem pije wino, zagryza opłatkiem kończy mszę, wsiada w swojego kilkuletniego mercedesa i jedzie do swojej konkubiny, która mieszka niedaleko z dwójką jego dzieci. Ja jestem dobrym Polakiem więc mu życzę trzeciego dziecka i nowego mercedesa. Gdybym chciał źle mówić o nim musiałbym wspomnieć o tym, że on ślubował ubóstwo na święceniach, przed chwilą mówił, że proste życie to dobre życie. A zgodnie z prawem kościelnym, którego my mamy przestrzegać bezwzględnie a z każdego popełnionego błędu mu się spowiadać on musi też zachować celibat. Natomiast o księdzu nie mówi się źle, więc tego nie powiem. W tej książce chodzi mi tylko o to, aby zwrócić uwagę na to jaki to wszystko ma na Ciebie wpływ.

Jak skończymy wszystkie święcenia, zaliczymy cały swój indywidualny system edukacji idziemy w końcu do pracy. Najlepiej oczywiście do pracy na etacie, bo to zawsze pewna praca. Nie dużo ale pewne. Więc w ogóle najlepiej by było jakby w budżetówce, bo przepracujesz sobie spokojnie 42 lata a potem masz elegancką emeryturę 60% wynagrodzenia, a to już dużo i na pewno dostaniesz. Bo Państwo Ci da.

Owszem będziesz zarabiać mniej niż jest średnia krajowa, ale w sumie co Ci więcej do życia potrzebne? Firmy nie zakładaj bo przedsiębiorca to złodziej, na naszej ciężkiej pracy się wzbogaca. Poza tym zarobki niepewne więc to się nie opłaca. Masz dobry pomysł na biznes? Przejdzie Ci. Zobaczysz, nie będziesz żałować. Bo co jak się nie uda? A tak przynajmniej tu masz pewne. Z firmą nie dasz rady. Na medycynę się nie pakuj bo to trudne studia 8 lat trzeba się uczyć a i tak nie wiadomo czy zdasz a potem czy pracę dostaniesz. Najlepiej skromnie.

Mam nadzieję, że nie uraziłem Twoich uczuć religijnych, ideologicznych czy światopoglądowych. Kompletnie nie to było moim zamiarem. Podając Ci wszystkie te przykłady chcę Ci pokazać tylko tą jedną rzecz.

Nie zasługujesz na to, żeby być osobą szczęśliwą. Tak nam wszystkim wmówiono. Jesteś złym dzieckiem, złym uczniem, złym katolikiem, złym pracownikiem, złym człowiekiem. Powtarzano to mi i Tobie. Powtarzali to nam nasi rodzice, a im nasi dziadkowie i tak dalej właściwie Bóg wie jak daleko to sięga. Stąd to nie jest niczyja wina. Nauczyciele, którzy nam mówili, że jesteśmy źli, też byli kiedyś złymi uczniami i złymi synami i córkami. Księża, kierownicy, politycy – oni wszyscy są czyimiś dziećmi, byli czyimiś uczniami i chodzili do jakiegoś kościoła. To nie jest żaden spisek, to nie jest część żadnego planu. My wszyscy jesteśmy nieszczęśliwymi dziećmi nieszczęśliwych dzieci.

Mój codzienny monolog wewnętrzny wyglądał mniej więcej tak:

Musisz zapierdalać. Tego nie zrobiłeś. Dlaczego tylko tyle zrobiłeś? Tamci zrobili więcej. Idź zrób to. Znowu zrobiłeś to za późno. Miałeś zacząć o 10.00 jest 10.06, znowu nie dałeś rady. Miałeś tego nie jeść znowu zjadłeś. Miałeś więcej ćwiczyć a tylko siedzisz.

Mógłbym tak w nieskończoność. U mnie to 32 lata powtarzania czegoś takiego w głowie. U Ciebie myślę, że wyglądało to podobnie. Przeanalizujmy sobie natomiast to co mamy.

Skoro muszę zapierdalać, to nie zasługuję na odpoczynek.  Oglądałem na YouTube filmik, gdzie gość mówił, że pracował 16 godzin dziennie. Drugi, że spał tylko 4 a resztę coś robił. Podświadomość nie powie Ci, że nie zasługujesz na odpoczynek, ale z tego to wynika. Jeżeli tak myślisz, to czujesz to w środku prawda?

Skoro inni zrobili więcej to jestem gorszy. Skoro jestem gorszy znowu jak mam sprzedać więcej? Jestem gorszy więc ciągle się porównuje i albo czuje się poniżej kogoś albo powyżej kogoś. Ciągła rywalizacja. Wychodzę poznaje kogoś i proszę ja mam ładniejsze buty, ale on chyba więcej zarabia. To źle to ja muszę więcej.

Teraz bądźmy szczerzy ze sobą przez kilka następnych akapitów. Jeżeli słyszysz to wszystko we własnej głowie cały dzień. To bardziej masz ochotę iść jeszcze wieczorem na siłownię czy siąść przed serialem z wiadrem lodów, winem, fastfoodem czy czym tam sobie wypełniasz treść żołądka? Jeżeli masz zdrowe nawyki to raczej siądziesz jeszcze do pracy czy pójdziesz do wanny, na spacer, albo w jakiś inny sposób odreagujesz? Jeżeli masz niską samoocenę i zadzwoni do Ciebie przyjaciel, żeby zaprosić Cię gdzieś, a Ty nie chcesz nigdzie iść, bo masz już kurwa wszystkiego dość, chcesz po prostu położyć się i odpocząć… odmówisz?

Wrócisz do domu do swojego partnera, który wpędza Cię w coraz większe nieszczęście i wiesz, że to nie jest zdrowa relacja, właściwie nie ma już z Twojej strony miłości. Wrócisz do niego czy zostawisz go? Myślisz, że zasługujesz na szczęście? Myślisz, że znajdziesz kogoś lepszego?

Skoro jesteś kiepskim, gorszym od innych sprzedawcom zadzwonisz do klienta dokończyć temat? Będziesz pewny siebie, bo wiesz, że to co przedstawiłeś to najlepsza opcja jaką możesz zaproponować, czy raczej będziesz się obawiał, że ktoś ma lepiej? Bo może Ty jednak nie zasługujesz na tą sprzedaż? Może jednak nie możesz być szczęśliwy?

Kiedy zaczyna dzwonić telefon czujesz szczęście czy niepokój? Jak to będzie nieznany numer to co pierwsze sobie myślisz? Raczej uważasz, że to Twój dawny znajomy czy urząd, albo jakieś inne problemy? A jak to będzie jakiś Twój kontrahent, z którym masz otwartą sprawę to pomyślisz, że dzwoni ją dokończyć, albo doprecyzować czy raczej z pretensjami?

Jeżeli masz Ego wielkości pokoju, w którym się znajdujesz z kolegami z pracy i ktoś zażartuje coś o Tobie, to raczej przyjmiesz to z dystansem czy skrzywdzisz go tak bardzo, żeby nigdy tego więcej nie zrobił? A jeżeli nie masz pewności siebie, to też sobie z tego zażartujesz mając dystans do siebie, czy raczej odejdziesz z kolejną raną w trzewiach, rzucając tylko jakieś mętne „taaa”?

A jeżeli powiem Ci, że zasługujesz na szczęście, że jesteś wspaniałą osobą, że to wszystko to tylko wpojone Ci przez całe życie zachowania przez Twoje otoczenie uwierzysz mi? Bo to prawda. Nie jesteś swoimi myślami. To są tylko projekcje Twojego zranionego serca, duszy, źle zaprogramowanego mózgu. Nazywaj to sobie jak chcesz.

Dobra wiadomość jest taka, że zmiana tego jest super prosta i nie wymaga żadnego wysiłku z Twojej strony. Zła jest taka, że to będzie bardzo długi proces, coś jak terapia, którą zrobisz sobie. Dodatkowo wszystko w Twoim środku będzie się przed tym buntować, bo to tak jakby rozmawiać z konserwatystą religijnym na temat obecnie uznanych faktów w jego religii. Bo to co masz zaprogramowane, jest dla Ciebie tak prawdziwe jak to, że żyjesz. Ale czy Ty naprawdę żyjesz? Czy tylko egzystujesz?

Każda skrajność jest zła. To chyba gdzieś tam w środku wiemy. Bycie konserwatywnym w czymkolwiek i zgadzanie się ze wszystkim tak jak leży raczej nie jest najmądrzejsze. Przykładowo jeżeli chodzi o religie jak już posłużyłem się tym przykładem no to może bóg jest, może go nie ma. Mamy w tej chwili 4700 religii i wydaje mi się, że jeżeli jakiś jest to żadna z nich go nie oddaje tego czym jest. Ty masz jakąś swoją wizję świata i stwórcy albo jego braku i jeżeli czytasz tą książkę to zapewne nie jest ona w 100% jak religia, którą dostajesz w dziedzictwie od swoich rodziców/ kraju prawda?

Zakładając, że bóg stworzył ziemię, to wiemy już, że nie było to 4700 lat temu prawda? Bardziej można zastanawiać się czy zaczął wielki wybuch. A jeżeli interesujesz się tematem religii to wiesz, że zielone świątki były początkowo pogańskim świętem płodności, zając wielkanocny pochodzi z Grecji i nie ma nic wspólnego z katolicyzmem. Jezus nie urodził się 24 grudnia – tą datę ustalono ze względu na przesilenie zimowe.

Po prostu zrobiliśmy pewne założenia, aby trzymać się pewnych ram, które z czasem się pozmieniały. Jak byłem dzieckiem święcono samochody i powstał patron osób, które siedzą za kółkiem św. Krzysztof. Święty Krzysztof zmarł  w około 250 roku i nie sądzę, że w testamencie zapisał, że będzie strzegł kierowców. Stworzono samochody, stworzono patrona. Rodzisz się po prostu w świecie, który ma pewne zasady. Jeżeli żyjesz w tych czasach to dlaczego nie święcisz wciąż swojego samochodu? Tak się robiło. Te zasady zniesiono. Teraz czas zmienić Twoje.

W książkach Panów Trenerów jest zawsze jeden zajebisty sposób, na zasadzie – rób to a osiągniesz sukces. Więc my zrobimy to dokładnie odwrotnie. Powiem Ci jaki ma być wynik. Jeżeli ogarniesz to o czym tutaj mówimy, osiągniesz spokój. Nie będziesz kompulsywnie na nic reagować. Żadnego muszę. Żadnego parcia. Nie będzie tej wiecznej pustki w sercu. Będziesz mieć lepsze stosunki z innymi. Lepiej Ci będzie szło w pracy. Bo w końcu będziesz sobie dodawać energii a nie jej zabierać.

Osiągniesz to tylko zmieniając podejście do siebie oraz zmieniając dialog wewnętrzy. Jedno i drugie jest super trudne i zajmie dużo czasu. Nie wystarczy codziennie afirmować, mówić do siebie czułe słówka i wszystko będzie cacy. Trzeba też odkryć swoje traumy, zapisane w podświadomości lęki i niezdrowe nawyki. A kilkupokoleniowego bagażu nie zrzucisz powtarzając sobie rano „jestem szczęśliwy”. Notabene odnośnie afirmacji – myślisz, że ktoś, kto musi codziennie rano 50 razy powtórzyć sobie, że jest szczęśliwy… naprawdę jest szczęśliwy?

Leave a Reply

Your email address will not be published.